czwartek, 10 kwietnia 2014

Mama wraca do formy - podsumowanie 2 i 3 miesiąca

Wolnego czasu na bloga jak na lekarstwo, ale postanowiłam że dzisiaj muszę coś napisać. 

Rękawice, szmatki i płyny czekają już na mnie, bo lecę dziś sprzątać wreszcie skończoną łazienkę na piętrze (dla tych co nie wiedzą: piętro mojego domu wciąż w budowie, ale przed nami już ostatnia prosta ;))), dlatego będzie to krótkie podsumowanie ;)

I tak jak pisała w poprzednim poście, przez kolejny miesiąc (czyli do połowy marca) był plan ćwiczyć codziennie, aby  przyspieszyć efekty. I jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Patrzę właśnie na moje zapiski w kalendarzu, który od połowy lutego do połowy marca to w całości zapiski dotyczące treningów i diety. Zdecydowanie był to czas SKALPELI ;) Ćwiczyłam 6 razy w tygodniu na zmianę SKALPEL i SKALPEL2. Czasami po SKALPELU dodawałam sobie trening Ewy na Brazylijskie Pośladki lub wykonywałam dodatkowe przysiady i brzuszki. "Dietę" trzymałam - dużo warzyw, posiłki o stałych porach, kolacja 3 godziny przed snem. Zrezygnowałam ze słodyczy w tygodniu, a słodki dzień robiłam sobie w weekend eksperymentując w kuchni i przygotowując zdrowe słodkie przekąski. 

Tak przy okazji - moje odkrycie ostatnich miesięcy i po prostu moja wielka miłość - kasza jaglana :) Nigdy nie sądziłam jakie pyszności można na jej podstawie w kuchni wyczarować. Jak na razie moja ulubiona słodka wersja kaszy to czekoladowy budyń jaglany :D


Mimo codziennych treningów, zdrowego odżywiania i naprawdę mega chęci i motywacji nadal nie było zadowalających efektów. Największy spadek cm odnotowałam na brzuchu (wys. pępka) bo ok -3 cm. Biodra to -1 cm. Natomiast reszta wciąż była oporna. Bardzo liczyłam na to, że uda (moja odwieczna zmora) troszkę się wyszczuplą, a tu nic... nawet 0,5 cm nie zleciało.... Na wadze również nie było efektów, w porywach -1 kg. Zaczęłam myśleć co jest nie tak, co powinnam zmienić i ostatecznie doszłam do pewnych wniosków....  

Choć nie wyglądam może otyło to mam do zrzucenia dość dużą warstwę tłuszczyku, zwłaszcza na brzuchu i udach. Stwierdziłam, że takim przypadku same siłowe treningi jakimi są właśnie SKALPELE nie przyniosą szybkich efektów. Aby pomóc mięśniom wyłonić się spod tłuszczyku i trochę się wysmuklić trzeba poświęcić więcej czasu na aeroby. Tak też zrobiłam. Przez ostatni miesiąc część skalpeli zastąpiłam ćwiczeniami cardio, zaczęłam chodzić na fitness: ZUMBĘ, rowery. Z czasem całkowicie zrezygnowałam ze SKALPELI i nie ćwiczyłam codziennie. Nie była to świadoma decyzja, po prostu troszkę chorowałam, troszkę nie miałam na tyle wolnego czasu wieczorami, aby włączyć płytę i poćwiczyć. Za to od ok 2 tygodni robię w ogrodzie: kopie, grabię, pielę. Troszkę mniej trzymam dietę, zdarzają się słodkości w ciągu tygodnia i troszkę mniej zdrowe jedzenie. Akurat z tej zmiany nie jestem zadowolona, więc do zdrowej diety koniecznie muszę wrócić. Właśnie jestem na etapie nastawiania się psychicznego na ponowne odstawienie słodyczy ;)

A efekty? Efekty po takim miesiącu są znacznie zadowalające niż po 2 miesiącach samych SKALPELI ;) Mimo braku diety, waga spadła o 1,5 kg dzięki czemu doszłam do wagi sprzed ciąży! :))) I wreszcie moje udka ruszyły i z radością odnotowałam dzisiaj po -1 cm :D Oby tak dalej ;) 

Przyznam się, że brak większych efektów po samych SKALPELACH nie wpłynął pozytywnie na moją motywację i pewnie dlatego nie ćwiczę już codziennie. Jednak ostatni miesiąc znów mnie uskrzydlił i nie zamierzam całkowicie rezygnować.

Plan na kolejne tygodnie (do końca maja) jest następujący:
- koniecznie wrócić do zdrowszego jedzenia 
- AEROBY AEROBY i jeszcze więcej AEROBÓW!
- wrócić do SKALPELA (3 razy w tygodniu)


Na koniec niesamowita metamorfoza znaleziona w sieci dla większej motywacji dla mnie i może też dla Ciebie ;)




Pozdrawiam serdecznie
OLA