poniedziałek, 23 czerwca 2014

DIY: Kwiaty z filcu

Już kiedyś wspominałam, że z całego okresu budowy,
to urządzanie pokoi dzieci sprawia mi niesamowitą
i największą przyjemność :)
Dzięki temu pokoje dziewczyn będą najprawdopodobniej
najbardziej dopracowanymi i dopieszczonymi
pomieszczeniami w naszym domu ;)


Najwięcej uwagi poświęcam dodatkom, bo to dzięki nim można ożywić pomieszczenie,
nadać mu odpowiedniego charakteru, nastroju.
Odpowiednio dobrane dodatki to taka przysłowiowa kropka nad "i".

Ogromną frajdę mam, gdy takie dodatki, dekoracje mogę zrobić sama.

Postanowiłam, że do pokoju Klaudii i Liwii zrobię coś własnoręcznie.

W związku z tym, że u Klaudii będzie kolorowo, a ona sama uwielbia kwiaty,
zdecydowałam się na zrobienie jej takich oto kwiatków z filcu ;)


Kwiatki są niesamowicie proste w wykonaniu,
a efekt dekoracyjny jaki można uzyskać jest świetny.

Poniżej krótki tutorial jak wykonać taki kwiatek ;)

Potrzebne materiały:
- kolorowe kawałki filcu
- szablony kwiatka i listka
- patyczek do szaszłyków
- igła i nici
- kolorowe guziczki
- ołówek, szpilki, nożyczki, klej



1. Przygotowane szablony kwiatka i listka obrysowujemy na filcu.
Największy szablon (czerwony) kwiatka obrysowałam dwa razy,
mniejszy szablon (żółty) tylko raz.





Tak wyglądają już wycięte z filcu szablony.


2. Tu zdjęcia pokażą coś innego niż to co napiszę,
a to dlatego,
że ja troszkę źle zaczęłam -
najpierw zszyłam dwa czerwone szablony,
a następnie zabrałam się za szablon mniejszy (żółty),
który ostatecznie nie miałam jak już przyszyć do czerwonego,
w taki sposób, aby ukryć między dwoma czerwonymi szablonami mało estetyczne pętelki
jakie powstały przy zszyciu guzika z resztą przygotowanego filcu.
Ja poratowałam się klejem i żółty szablon przykleiłam do czerwonego.

Proponuję (i tak też sama później zaczęłam robić),
aby najpierw zszyć ze sobą szablon żółty z innymi elementami -
u mnie zielone kółko i biały guzik,
następnie przyszyć to do jednego z czerwonego szablonu,
a dopiero na końcu zszyć to z drugim czerwonym szablonem.

 
Zszywając dwa czerwone szablony nie można zapomnieć o patyczku,
który smarujemy klejem i wkładamy między szablony.

Na końcu przygotowujemy również listek.
Oplatamy nim patyczek i zszywamy.


3. Gotowe :)

Przód...
 

... i tył.



W taki sposób można przygotować więcej kwiatków w innych kształtach i kolorach,
tworząc śliczne, energetyczne bukieciki, idealne do pokoju dziecięcego :)

 



Następnym razem pokażę co przygotowuję do pokoju Liwii ;)

Pozdrawiam i życzę Wam udanego tygodnia!

XOXO
Ola

niedziela, 15 czerwca 2014

Snapshots of the Week (5)

Witaj :)
jak niedziela, to zapraszam Cię na mój mały przegląd zdjęć z minionego tygodnia ;)


* * * * * * * * * * * *

 Przyjechał miodek od mamy - 
świeżutki, pyszny, mój ulubiony <3



* * * * * * * * * * * *

Po wielu tygodniach przerwy zachciało mi się szyć ;)



* * * * * * * * * * * *

Cieszyłam się jak dziecko -
zakwitła pierwsza moja lilia <3



* * * * * * * * * * * *

Niezmiennie, od kilku już lat - ulubiona.



* * * * * * * * * * * *

Po paru dniach wreszcie skończyłam. 
Oto moja pierwsza spódnica zrobiona własnoręcznie ;)
Daleko jej do doskonałości, co nieco muszę jeszcze poprawić,
ale najważniejsze, że wszystko trzyma się kupy
i można ją założyć, prawda? ;P



* * * * * * * * * * * *

Po treningu - leżę i kwiczę ;)
Zaczęłam przygotowania do poniedziałku, 
do nowego wyzwania Ewy Ch. ;)



* * * * * * * * * * * *

Klaudia miała wychodne.
Pierwsza impreza bez rodziców ;)


* * * * * * * * * * * *

A dzisiaj...



* * * * * * * * * * * *

i na zakończenie tygodnia... ;)



Pozdrawiam serdecznie!

XOXO
Ola

środa, 11 czerwca 2014

Woda ze smakiem

 Truskawek u nas coraz więcej. 
Codziennie serwujemy sobie koktajle lub wyjadamy je tak po prostu z miski.
Robię z nich również wodę owocową.

Jeśli jeszcze nie piliście/robiliście takiej to koniecznie musicie spróbować.

To świetny sposób na urozmaicenie smaku samej wody
oraz wzbogacenie jej w witaminy i minerały.


A zrobienie jej jest bardzo proste.

Na litrowy słoik zużyłam:
6 truskawek
pół cytryny
duża garść listków świeżej mięty

Truskawki pokroiłam w plasterki, cytrynę sparzyłam i również pokroiłam w plastry. 
Wszystko, wraz z miętą, włożyłam do słoika i zalałam wodą mineralną. 
Odstawiłam do lodówki na ok 12 godzin 
(można krócej, ale im dłużej poczekamy tym smak będzie intensywniejszy).
Gotowe :)

Taka woda nie tylko wspaniale smakuje, 
ale i przepięknie wygląda ;)



Po leżakowaniu w lodówce nabiera też ładnego koloru dzięki truskawkom ;)



Ja czasami wolę słodszą wersję.
Wtedy dodaję odrobinę syropu z agawy
i mam już naprawdę przepyszny napój!


Polecam i życzę smacznego :)


Pozdrawiam
XOXO
Ola

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Mama wraca do formy - podsumowanie 4 i 5 miesiąca

Tak na prawdę podsumowania nie będzie.
Przynajmniej nie takiego jakiego bym chciała.
Przez ostatnie 2 miesiące niestety nie ćwiczyłam, nie mogłam oprzeć się słodyczom.
To był bardzo zakręcony czas dla mnie - wyjazdy, święta, choroby, przeróżne uroczystości...
Ciężko było mi trzymać się w ryzach.

Na szczęście waga jaką osiągnęłam 2 miesiące temu, czyli tą sprzed ciąży cięgle się utrzymuje,
więc tyle dobrego ;)

To był zdecydowanie chwilowy brak motywacji, w innym przypadku nie zabrałabym się 
nawet do napisania tego posta. 

Czuję, że znów wraca mi energia i chęć zabrania się za siebie.
Nie wiem jak to bywa u Was, ale ja zawsze wolę wszystko wcześniej przemyśleć i ułożyć w głowie.
Dzisiaj koniecznie muszę ustalić plan jakiego będę się trzymać i 
DO DZIEŁA! :)




Pozdrawiam serdecznie!

XOXO
Ola

niedziela, 8 czerwca 2014

Snapshots of the Week (4)

A w  tym tygodniu....


Nocne gryzmolenie, projektowanie, planowanie...




...i podjadanie bez wyrzutów sumienia - 
moje przepyszne chipsy warzywne. 
Ktoś poznaje jakie to warzywo? ;)




Uwielbiam jak wreszcie przychodzą ;)




W roli głównej wystąpili: 
Sally Hansen "Pacyfic Blue" i Sally Hansen "Shrimply Devine" <3
Moje MUST HAVE tego lata.



Zbliża się kolejna rocznica, więc obrączki wypucowane :)



Naleśniki z Almette.
Dobre, ale i tak wolę  Jabłko z Gruszką.



Będę piękna, młoda i pełna energii :P



Udanego tygodnia dla Was :)

XOXO
Ola

piątek, 6 czerwca 2014

Książki dla zabieganych rodziców

Gdy na świecie pojawiła się starsza córka Klaudia miałam już plan, aby zarazić ją miłością do książek.
Podsuwam jej bajeczki odkąd była niemowlakiem
i jak dzisiaj na nią patrzę to widzę, że mój plan się udaje ;)

Ten sam plan mam również wobec młodszej.
Myślę, że i tym razem się uda, bo przy czytającej mamie i siostrze po prostu nie może być inaczej ;)

Przy każdej okazji planowania prezentu dla moich córek koniecznie musi się znaleźć jakaś książka.
Ale kupowanie książek to jedno. 
Najważniejsze w tym wszystkim jest ich czytanie.

Już od dawna organizowana jest kampania "Cała Polska czyta dzieciom",
która propaguje czytanie dzieciom książek 20 min dziennie.

A dlaczego? 
A dlatego, że głośne czytanie książek dzieciom jest bardzo ważne 
ponieważ wspaniale wpływa to na ich rozwój.

Badania naukowe potwierdzają, że głośne czytanie dziecku: 
buduje mocną więź między dorosłym a dzieckiem;
zapewnia emocjonalny rozwój dziecka; 
rozwija język, pamięć i wyobraźnię;
uczy myślenia, poprawia koncentrację;
wzmacnia poczucie własnej wartości dziecka;
poszerza wiedzę ogólną;
ułatwia naukę, pomaga odnieść sukces w szkole;
uczy wartości moralnych, pomaga w wychowywaniu;
zapobiega uzależnieniu od telewizji i komputerów;
chroni przed zagrożeniami ze strony masowej kultury;
kształtuje nawyk czytania i zdobywania wiedzy na całe życie.

Sama staram się przestrzegać tej zasady i do poduszki poczytać Klaudii bajkę, 
którą sama wybiera.
Przyznam się, że kiedy była tylko Klaudia miałam znacznie więcej czasu na to, 
aby spokojnie usiąść na brzegu jej łóżka z książką w ręku.
 Teraz, gdy jestem już rozdarta między dwoje dzieci i nie mogę liczyć na czyjąś pomoc 
muszę rezygnowaćz czytania do poduszki 
albo robię to w ekspresowym tempie.
Próbuję nadrabiać w dzień, choć nie zawsze to wychodzi.

Aż w końcu wpadła nam kaseta magnetofonowa z opowiadaniami o Kreciku,
która ma już dobre kilkanaście lat.
Nie sądziłam, że niespełna 3 letniemu dziecku taka forma słuchania bajek
aż tak przypadnie do gustu.
Klaudia bawiąc się, słuchała tych opowiadań dosłownie godzinami.
Z czasem zaczęła nawet sama mówić tekst z pamięci.

Widząc jaką sprawia jej to przyjemność, 
poszłam tym tropem i zaczęłam szukać innych (tym razem na płytach CD) 
audiobooków dla dzieci.

 Ciężko było mi znaleźć coś w stylu opowiadań o Kreciku. 
Poszczególne zwierzątka mówiły innym głosem.
Pojawiały się ciekawe efekty dźwiękowe adekwatne do danej sceny.
Można było posłuchać dwóch piosenek.
Wszystko to powodowało, że słuchowisko bardzo ją zaciekawiło.

Mimo to postanowiłam spróbować z typowym audiobookiem.
Zdecydowałam się na opowiadania dla przedszkolaków Renaty Piątkowskiej
czytanych przez Artura Barcisia.


Klaudia na początku nie wykazywała zainteresowania. 
Nadal wolała Krecika.
Powiem szczerze, że będąc przyzwyczajona do Krecika, 
mi również jakoś tak dziwnie się tego audiobooka słuchało.
Odłożyłyśmy płyty na półkę na kilka tygodni.

Po tym czasie postanowiłam spróbować ponownie i to chyba był odpowiedni moment,
bo obie wręcz zakochałyśmy się w tych opowiadaniach ;)


Tekst jest zabawny, a czytanie i interpretacja tekstu przez Artura Barcisia po prostu genialne!
 Na pewno zaopatrzymy się w kolejne przygody o Tomku :)


Z czasem kolekcja powiększyła się o inne płyty.
I tu kolejne odkrycie...
Świetnie przygotowany audiobook "Mała Syrenka" wydawnictwa Ameet
z serii "Czytaj i słuchaj".


Do bardzo ładnie wydanej książki... 




...dołączona jest płyta CD, która nas niesamowicie zaskoczyła.

Audiobook o Arielce to nie tylko czytanie lektora,
ale również oryginalne dialogi z bajki Disneya.
W tle można usłyszeć oryginalną muzykę oraz piosenki z filmu.
Sama mam wielką przyjemność ze słuchania tego,
bo za dziecka była to jedna z mich ulubionych bajek :) 

Mam już wybrane inne tytuły, które zamierzam dokupić.



Wiem, że audiobooki nie zastąpią tradycyjnych książek,
jednak jest to świetna alternatywa dla tych rodziców którzy tego czasu,
aby spokojnie usiąść z książką, mają niewiele.

Ja osobiście wolę włączyć Klaudii audiobooka niż posadzić ją przed TV.
Wierzcie czy nie, ale niedawno Klaudia oglądając wieczorynkę w TV,
nagle podleciała to telewizora, 
wyłączyła obraz i na moje pytanie czy już nie chce oglądać bajki powiedziała,
że nie będzie oglądać tylko słuchać ;)

Poza tym płyty z bajkami świetnie sprawdzają się w aucie gdy gdzieś wyjeżdżamy.


A jak u Was z czytaniem książek dzieciom? 
Korzystacie z takich nowoczesnych książek, czy jednak mimo wszystko wolicie tradycyjne?


Pozdrawiam i życzę Wam udanego weekendu! :)


XOXO
Ola

środa, 4 czerwca 2014

Pani Domu testuje - Odkurzacz do okien KARCHER

Życie trzeba sobie ułatwiać, a nie utrudniać. Tak uważam i jeśli mam warunki, narzędzia, możliwości to staram się je wykorzystywać, aby zrobić swoje, ale przy tym się nie narobić. Stosuję to głównie przy pracach, zajęciach, które do szczęścia nie są mi potrzebne, ale ktoś zrobić je musi ;) Tak to jest m. in. przy sprzątaniu domu. Mając na głowie dom, dwójkę dzieci, męża, w przyszłości pracę i starając się to wszystko ogarnąć po prostu ma się pełne ręce roboty, dlatego prace domowe muszą mi iść szybko i sprawnie. A okna to w moim przypadku robota na kilka dni... jak dla mnie stanowczo za długo. Do tego mycie ich szmatkami to dodatkowe namachanie się jak diabli. Musiałam coś z tym zrobić. Wreszcie któregoś dnia trafiłam na myjkę KARCHER. Postanowiłam, że muszę ją wypróbować i takim sposobem stałam się właścicielką takiego oto odkurzacza do okien...



Kilka słów o myjce. 

Na rynku dostępnych jest mnóstwo ściągaczek do okien. Z takiej typowej ściągaczki za parę groszy korzystałam tylko raz, ale była już wysłużona i pewnie dlatego nie byłam zadowolona z efektu - nie za dobrze ściągała wodę z szyby. Planowałam zakupić nowy egzemplarz, jednak Św. Mikołaj mnie nieco uprzedził i sprawił mi już to urządzenie od KARCHERa.

Myjka do okien KARCHER nie jest typową ściągaczką. Różni się od tych tradycyjnych tym, że wyposażona jest w odkurzacz, który przy ściąganiu wody z szyby, wciąga ją do pojemniczka. To według producenta ma zapewnić szybkie i dokładne czyszczenie okien, bez pozostawiania smug i wilgoci. To dodatkowo ma sprawić, że po ramie, parapecie nie będzie ściekać woda, a co za tym idzie nie potrzebne nam już będą szmatki itp. 

Myjka przeznaczona jest nie tylko do mycia okien, ale również do czyszczenia luster, kabin prysznicowych i innych powierzchni szklanych czy płytek.

Mój model to WV 50 Plus czyli wersja z dodatkowym wyposażeniem. Do podstawowego modelu ściągaczki dołączona była jeszcze próbka płynu do mycia 20 ml oraz pad z mikrofibry z rozpylaczem. Dodatkowo mamy również w zestawie ładowarkę. Pojemnik z rozpylaczem ma pojemność 250 ml i na taką pojemność starcza nam załączona próbka płynu (na poniższym zdjęciu jej nie widać, ponieważ została już użyta). Płyn jest w formie koncentratu, który rozcieńczamy 250 ml wody.




Akumulator znajduje się bezpośrednio w urządzeniu, do którego podłączamy już tylko kabel. Bateria naładowana do pełna powinna starczyć na umycie 40-60 m2 powierzchni, co odpowiada ok 15-20 oknom. Ja mam 16 okien, więc powinnam oblecieć cały dom bez przerwy na ładowanie.




No to testuję...

Od razu napiszę, że moje okna były MEGA brudne ;) Zanim wokół domu zasialiśmy trawę, piach po prostu sypał mi się na okna. Poza tym na piętrze okna nigdy nie były jeszcze myte. Dlatego wcześniej musiałam je przemyć dwukrotnie wodą z płynem do naczyń, aby usunąć piach, resztki farb, pyłu, bo nie sądzę, żeby sam pad dał sobie z tym radę.

Na tak przygotowanie okna (z zaciekami, smugami, kłaczkami po ścierce) ruszyłam z KARCHERem.


Jeśli chcecie zobaczyć jak myjka prezentuje się w akcji, możecie to zobaczyć w poniższym filmiku instruktażowym.



Wygląda, że mycie idzie szybko, a dla pani z filmiku to sama przyjemność ;) A jak to jest w rzeczywistości? Zaraz postaram się Wam opisać jak się sprawdza u mnie.

Test zaczęłam od okna balkonowego. 

Spryskałam szybę płynem i rozprowadziłam go padem. Płyn bardzo dobrze poradził sobie z drobnymi zabrudzeniami jakie jeszcze pozostały, śladami po rękach.

Następnie złapałam za KARCHER i zaczęłam odkurzanie.

Od razu dostrzegłam PLUSY:
+ bez machania, polerowania spod mokrej powłoki wynurzyła się czysta, sucha szyba;
+ BRAK SMUG!
+ szyba jest umyta raz-dwa, zdecydowanie szybciej niż jak to robiłam do tej pory czyli wycieranie na mokro, następnie czekanie aż trochę przeschnie, a na koniec wycieranie na sucho szmatką z mikrofibry;
+ dzięki odkurzaczowi woda rzeczywiście nie spływa po ramie. Próbowałam ściągać wodę przy wyłączonym urządzeniu i jest różnica.
+ włącznik jest bardzo czuły, przez co wystarczy delikatnie go przycisnąć, aby uruchomić/wyłączyć urządzenie;
+ nie jest jakoś wyjątkowo głośny - moja suszarka na najwyższym poziomie jest głośniejsza.
+ urządzenie jest lekkie, dobrze leży w dłoni.

Mimo tych dużych jak dla mnie plusów, dostrzegłam również i MINUSY:
- mimo odkurzacza, minimalna ilość wody i tak pozostaje na gumie przy ściągaczce, więc jeśli przerywamy mycie w połowie okna to pozostaje mokra kreska. Jeśli się tego nie poprawi i taki ślad wyschnie to będzie widoczny zaciek.
- nawiązując do poprzedniego punktu - najlepiej ściągać wodę od samej góry do dołu bez odrywania gumy od szyby. Jednak nie zawsze jest to możliwe - często zwłaszcza po zewnętrznej stronie płyn za szybko wysycha i byłam zmuszona przerywać mycie, aby ponownie zmoczyć szybę (dodatkowe zużycie płynu). Poza tym okno balkonowe czy nieotwierane (takie też mam i  takie również myłam) nie uda nam się umyć do samego dołu ponieważ podłoga czy też parapet powoduje, że ciężko jest utrzymać urządzenie pod odpowiednim kątek. To z kolei przyczynia się do tego, że woda nie zostanie dobrze ściągnięta i wciągnięta do pojemniczka. Resztki wody zostają na uszczelce/ramie okna.
- zupełnie bez szmatki się nie obędzie. Ja muszę mieć zawsze przy sobie chociażby suchą szmatkę z mikrofibry, aby wypolerować ewentualne niedociągnięcia jakie pozostają po ściągaczce lub wytrzeć resztki wody z uszczelki/ramy okna.

PLUSY jak i MINUSY tyczą się mycia samej szyby. Aby umyć ramę okna bez mokrej szmatki się nie obędzie ;)


Kilka słów na koniec.

Mimo tych niedogodności jakie dostrzegłam, mycie okien to teraz dla mnie zdecydowanie mniej pracochłonne, a co za tym idzie bardziej przyjemne zadanie. Szybko i bez zbędnego namachania się ręką uzyskuję bardzo zadowalający efekt, a co najważniejsze BEZ SMUG, co do tej pory mimo wycierania, polerowania, poprawiania, używania octu z wodą, płynów do okien nie mogłam nigdy osiągnąć. Zawsze po ich umyciu wyglądały super. Jednak chwilą prawdy zawsze okazywał się moment, gdy na szyby pod odpowiednim kątem świeciło słońce. Wtedy to łapałam się za głowę, bo wszędzie były tylko smugi. 

Specjalnie czekałam na słoneczny dzień, aby zrobić zdjęcie i pokazać, że smug rzeczywiście nie ma. Efekt możecie podziwiać na poniższym zdjęciu ;) 

Lewe skrzydło po umyciu KARCHERem. Prawe skrzydło przed myciem.


Ja na pewno nie wrócę już do sterty ścierek.

Może ktoś uznać, że odkurzacz to zbędny gadżet. Oczywiście, bez niego okna też można umyć, jednak ten gadżet bardzo mi się podoba :) Woda rzeczywiście nie leje się po szybie/ramie, a samej gumy w ściągaczce, która mimo iż nie jest idealnie sucha, nie ma potrzeby wycierać. Pisałam wcześniej, że guma może pozostawiać ślady, jednak jeśli nie dopuścimy do ich wyschnięcia i ponownie przeciągniemy w tym miejscu ściągaczką z włączonym odkurzaczem, to szyba będzie sucha i bez zacieków.

Jeśli nadal myjecie szmatkami i cierpicie z powodu smug na szybach, a nie chcecie wydawać od razu większą kwotę pieniędzy (mój zestaw kosztuje ok 250 zł) i nie będzie Wam przeszkadzać pozostający nadmiar wody na szybie, spróbujcie na początek z typową ściągaczkę do okien za kilka złotych. Myślę, że efekt będzie bardzo podobny, a samo mycie okna okaże się znacznie przyjemniejsze.


Tak jak już wspomniałam, myjka była prezentem, dlatego tekst nie jest w żaden sposób sponsorowany.


Pozdrawiam serdecznie!

XOXO
Ola