Tydzień temu nagle dotarło do mnie, że to już 35 tc i nasza Mała mogłaby się pojawić lada dzień, a ja nawet nie zwiozłam od teściów ubranek po Klaudii do przejrzenia!
Nie mówiąc już o tym, że trzeba je wyprać, wyprasować, łóżeczko jeszcze gdzieś na strychu, torba do szpitala nawet nie ruszona, dom nieogarnięty, a zwłaszcza pokój w którym będziemy się wszyscy gnieździć...
Ta myśl przeraziła mnie aż tak, że niemal od razu zaciągnęłam męża do samochodu i pojechaliśmy po pierwszą partię rzeczy.
I zaczęło się...
I zaczęło się...
(a już myślałam, że tym razem mnie ominie)
syndrom wicia gniazdka ;)
syndrom wicia gniazdka ;)
Cały miniony tydzień to u mnie wręcz szaleństwo prania, prasowania,
porządkowania, układania, przekładania, a nawet przemeblowywania...
W efekcie....
ubranka przebrane, wyprane i przygotowane.
torba do szpitala spakowana.
łóżeczko złożone i czeka na swojego nowego lokatora.
Uff, kamień z serca, bo zdążyłam z najważniejszymi rzeczami jakie miałam do zrobienia :)
Trzeba jeszcze ogarnąć dom,
spróbować przygotować jakieś zapasy jedzenia do zamrażarki i ogarnąć siebie,
spróbować przygotować jakieś zapasy jedzenia do zamrażarki i ogarnąć siebie,
ale to już na spokojnie :)
Ostatnie dni były dla mnie bardzo pracowite, więc dzisiaj w ramach relaksu
wyciągnęłam maszynę i szyję kocyk :)
wyciągnęłam maszynę i szyję kocyk :)
XOXO
Ola
Ola
Kocyk będzie cudowny!!!
OdpowiedzUsuńW takim razie musimy pospieszyć się z naszym spotkaniem :-)
Mam nadzieję, że wyjdzie mi ten kocyk ;)
UsuńJej jaki porządek :) Najważniejsze, że już jesteś przygotowana, więc możesz być spokojniejsza :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :) Jeszcze tydzień temu byłam w stresie, zwłaszcza gdy miałam skurcze przepowiadające, teraz jest znacznie spokojniejsza ;)
UsuńPiękny ten kocyk. Podoba mi się motyw sowy.
OdpowiedzUsuń