poniedziałek, 23 września 2013

Uwinęłam się ;)

Tydzień temu nagle dotarło do mnie, że to już 35 tc i nasza Mała mogłaby się pojawić lada dzień, a ja nawet nie zwiozłam od teściów ubranek po Klaudii do przejrzenia! 
Nie mówiąc już o tym, że trzeba je wyprać, wyprasować, łóżeczko jeszcze gdzieś na strychu, torba do szpitala nawet nie ruszona, dom nieogarnięty, a zwłaszcza pokój w którym będziemy się wszyscy gnieździć... 
Ta myśl przeraziła mnie aż tak, że niemal od razu zaciągnęłam męża do samochodu i pojechaliśmy po pierwszą partię rzeczy.

I zaczęło się...

(a już myślałam, że tym razem mnie ominie)

syndrom wicia gniazdka ;)

Cały miniony tydzień to u mnie wręcz szaleństwo prania, prasowania, 
porządkowania, układania, przekładania, a nawet przemeblowywania...

W efekcie....

ubranka przebrane, wyprane i przygotowane.



torba do szpitala spakowana.



łóżeczko złożone i czeka na swojego nowego lokatora.






Uff, kamień z serca, bo zdążyłam z najważniejszymi rzeczami jakie miałam do zrobienia :) 


Trzeba jeszcze ogarnąć dom, 
spróbować przygotować jakieś zapasy jedzenia do zamrażarki i ogarnąć siebie,
 ale to już na spokojnie :)


Ostatnie dni były dla mnie bardzo pracowite, więc dzisiaj w ramach relaksu 
wyciągnęłam maszynę i szyję kocyk :)




XOXO 
Ola


5 komentarzy:

  1. Kocyk będzie cudowny!!!
    W takim razie musimy pospieszyć się z naszym spotkaniem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej jaki porządek :) Najważniejsze, że już jesteś przygotowana, więc możesz być spokojniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Jeszcze tydzień temu byłam w stresie, zwłaszcza gdy miałam skurcze przepowiadające, teraz jest znacznie spokojniejsza ;)

      Usuń
  3. Piękny ten kocyk. Podoba mi się motyw sowy.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz ;)